Translate

wtorek, 20 grudnia 2016

Rozdział 52

Przebudziłam się, ale nie otwierałam jeszcze oczu, było tak przyjemnie mi w objęciach mojego faceta. Miałam dziwny sen, śnił mi się Kuba. Nie zaraz, zaraz... to nie był sen. On na prawdę tu był. Ale nie chce o nim myśleć i marnować czas na wspomnienia związane z nim.
Błażej chyba też już nie spał, bo nie miał płytkiego oddechu jaki mamy gdy śpimy. 
Nagle podczas tej ciszy, usłyszałam dźwięk sms-a, mojego telefonu. Nie otwierając jeszcze oczu sięgnęłam po telefon ze stolika. Był to sms od Marty. Napisała w nim, że uważają razem z Zuzą, że nie powinnam się przejmować Kubą i dobrze się bawić. Zapytała również jak jest w Londynie. 
Po przeczytaniu od razu odpisałam. ''Zrobię tak. Jest na prawdę wspaniale, kiedyś wrócimy tu razem we trzy. Podeślę wam kilka fotek dziś, a u was jak? ''
Po kilku minutach dostałam odpowiedź: ''Bardzo się cieszę, że jesteś szczęśliwa. U nas wszystko dobrze, tylko trochę nudno bez ciebie. Czekamy na zdjęcia. Bawcie się dobrze. Do usłyszenia.''
Odłożyłam telefon i spojrzałam na Błażeja. 
-Hejjj, wstawaj. Co dziś robimy? -zapytałam
-A dziś coś bardzo miłego odwiedzimy pewne muzeum - odpowiedział Błażej
-Muzeum? Źle mi się kojarzy to słowo...
-To nie będzie zwykłe, nudne muzeum, dowiesz się po śniadaniu, ubierz się ładnie i wygodnie.
-Zaciekawiłeś mnie. W takim razie idę się wykąpać i ubrać.
-Ejjj, a jakiś buziak na przywitanie naszego kolejnego, wspólnego dnia?
-Buziaka? No dobraa
Chwilę poleżeliśmy jeszcze razem i wygłupialiśmy się. Później poszłam się wykąpać i ubrać. Wybrałam na dzisiejsze zwiedzanie muzeum białe trampki, jeansowe szorty i białą bluzkę z nadrukiem. Zrobiłam makijaż, włożyłam portfel, telefon do torebki i założyłam okulary na nos. Ja byłam już gotowa, Błażej już kończył się ubierać. On założył jasne spodnie, których nogawki lekko zawinął, krótkie białe trampki i koszulkę bez rękawów. Wziął okulary i kartę pokoju i wyszliśmy. Mieliśmy do metra 3 przystanki autobusem. A z metra kolejnym autobusem do muzeum. Dopiero pod samym budynkiem dowiedziałam się co to było za muzeum. Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud. Jak bardzo się cieszyłam, zawsze mnie ono ciekawiło. Powtarzam się, ale Błażej to najlepszy chłopak na świecie, nie chciałabym go zranić ani stracić....
Robiliśmy sobie mnóstwo zdjęć z figurami, super pamiątka. Zwiedzenia muzeum zajęło nam większość dnia. Wyszliśmy z niego około 16.30. 
-To co teraz idziemy coś zjeść w centrum? - zapytał Błażej
-Hmm, może jakieś lody w centrum, a na kolację pizza. Bo teraz nie jestem zbyt głodna, a lodami nie pogardzę. Co Ty na to?
-Okej, dobry pomysł, a pizza w hotelu czy na mieście?
-Może dziś na mieście, wybierzemy jakąś klimatyczną, dobrą pizzerie.
-Super, jestem za, jednak co dwie głowy to nie jedna.
W centrum byliśmy już o 17.00, zjedliśmy lody i poszliśmy pospacerować przy London Eye, Big Benie. W tym czasie była masa ludzi na ulicach, ciężko było chodzić wolno i za ręce. Po spacerze ruszyliśmy na przystanek i z tamtąd do pizzeri, którą znalazł Błażej w internecie. Podobno najlepsza w centrum Londynu. Przejechaliśmy 2 przystanki i weszliśmy do lokalu. 
Wybór pizz, był tak duży, że nie mogliśmy się zdecydować, dlatego też dzieliśmy jedną dużą pizze o dwóch różnych smakach. Do niej wybraliśmy sok i zajadaliśmy się. To prawda to przepyszna pizzeria, ale nie wiem czy najlepsza, bo w innych pizzeriach nie byłam i nie jadłam, co chętnie zrobimy, gdy tylko najdzie nas ochota na pizze. Po 19.30 wyruszyliśmy do metra, aby wrócić do hotelu. Byliśmy w nim po 20.30. Postanowiłam już  w pokoju, że zadzwonię do mamy z kamerki internetowej.
-Hej mama - powiedziała Jak dobrze Cię widzieć, co u Ciebie i młodych?
-Cześć kochanie. Młodzi jak to młodzi szaleją, wychodzą na imprezki. A u was? Co robiliście dziś? - zapytała mama
-Dziś byliśmy w Muzeum Figur Woskowych, spędziliśmy tak praktycznie cały dzień, później lody, spacer w centrum, pizza, a teraz dopiero wróciliśmy, przebierzemy się i pójdziemy na miasto na jakąś imprezę w klubie.
-O fajnie wam, zazdroszczę, tylko proszę uważajcie na siebie.
U mamy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Córeczko, kończę, bo ktoś przyszedł chyba Gosia, odezwij się jutro. Do usłyszenia.
-Oczywiście, pozdrów ciocię, paa.
Podczas mojej rozmowy z mamą, Błażej  poszedł się odświeżyć i zmienić bluzkę na inną, podobną. Ta stylizacja bardzo mu pasowała, był super przystojny. Ja otworzyłam szafę i poczułam jak bardzo zmęczył mnie dziś ten spacer i zwiedzanie muzeum. 
-Błażej! - krzyknęłam, by był w łazience.
-Co tam? - zapytał, wychylając głowę z łazienki
-Nie chce mi się nigdzie wychodzić, przepraszam..
-Nie przepraszaj, mi tez nie bardzo, dobrze się składa. Obejrzymy coś w telewizji co?
-Tak i pójdziemy spać! - ucieszyłam się
-Czyli mamy plany na wieczór.
-Kocham Cię! - zamknęłam szafę i rzuciłam się w objęcia Błażeja, zaplotłam nogi na jego biodrach i całowaliśmy się. 
Błażej włączył jakiś film, komedię i leżeliśmy, oglądając. Po filmie usnęliśmy.

Bardzo długa przerwa, ale zbliżają się święta i znalazłam chwilkę. Postaram się napisać kolejny rozdział jeszcze w święta, jeśli tylko plany mi się nie pokrzyżują. Do usłyszenia drodzy czytelnicy :) 




www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca

niedziela, 16 października 2016

Rozdział 51

Byliśmy na wakacjach, więc co za tym idzie nie ustawialiśmy budzików. Ale telefon i tak zadzwonił, okazało się, że był to mój. Wymacałam go na półeczce nocnej obok mnie i odebrałam:
-Halo? - zapytałam, zaspanym głosem
-Czemu, nie dzwoniłaś wczoraj, martwiłam się... - z żalem w głosie powiedziała mama
-Przepraszam mamuś, byliśmy tak zmęczeni, że zapomniałam - odpowiedziałam
-No dobrze, a jak u was? Jak pokój?
-Przecudny, jest tu na prawdę pięknie, w restauracji dobre jedzenie, czego chcieć więcej?! - zaśmiałam się
-To super, wypoczywajcie i odezwij się jutro!
-Dobrze, tym razem nie zapomnę, Kocham Cię, pozdrów młodych, pa - zakończyłam rozmowę.
Spojrzałam na zegarek, była już 9.00 czasu Londyńskiego, czyli u mamy 10.00. Odwróciłam się z jednego boku na drugi i przez chwilę obserwowałam Błażeja jak śpi, był cały odkryty z kołdry, zaśmiałam się po cichu. Zamknęłam jeszcze na chwilę oczy, a po chwili poczułam ciepły pocałunek na czole. Uśmiechnęłam się leciutko i otworzyłam oczy.
-Witam w Londynie, dzień drugi - zaśmiałam się
-Cześć, kochanie - odpowiedział Błażej i pocałował w usta
-Jak Ci się spało?
-Bardzo wygodnie, ale było okropnie gorąco to chyba przez Ciebie - zaśmiał się Błażej
-Właśnie widziałam, że byłeś odkryty, gdy dzwoniła moja mama, później Cię przykryłam
-Twoja mama dzwoniła? Ah.. no tak, zapomniałaś zadzwonić
-No właśnie, a Ty mi nie przypomniałeś
-Sam zapomniałem, przepraszam. Jakie plany na dziś?
-Ty jesteś moim przewodnikiem, a nie ja twoim, więc sam odpowiedz sobie na to pytanie - uśmiechnęłam się
-Dobrze Błażej, więc plany na dziś to wytrzymać z pewną księżniczką, która jest obecna w tym pokoju, w tym łóżku! - zaczęliśmy się głośno śmiać
-Żartuję kochanie - dopowiedział Błażej i pocałował mnie ponownie
Po 10 minutach kokoszenia się w łóżku, w końcu wstałam wziąć prysznic. W tym czasie Błażej oglądał telewizję i chyba pisał z kimś przy telefonie.
Po prysznicu podeszłam do szafy w ręczniku i wybierałam ubranie na dziś. Nie miałam pojęcia jaka jest pogoda, więc wyszłam na balkon. Ujrzałam piękny widok z naszego okna i stolik oraz dwa leżaki. Na prawdę idealne miejsce dla nas. Było cieplutko, więc postanowiłam, że włożę sukienkę. Wybrałam sukienkę na ramiączka, koloru bordowego, lekko rozkloszowana u dołu, do niej czarne sandałki. Po ubraniu wzięłam się za makijaż, a w tym czasie Błażej poszedł się wykąpać i ubrać.
On ubrał się w bluzkę na grubsze ramiączka, a do niej spodnie dresowe 2/4, do tego buty sportowe. Okularki na nosy, torebka na ramię i wyszliśmy z pokoju. Ten dzień miał być na spacery po okolicy naszego hotelu w wolnym tempie, jakieś zabytki.
O 13.00 zgłodnieliśmy, więc szukaliśmy jakieś fajnej knajpki, po drodze. Wybraliśmy jakąś i zamówiliśmy sobie, frytki z hamburgerem, nie zdrowo, ale to w końcu wakacje, można.
Wyszliśmy po godzinie z baru, a następnie ruszyliśmy  w poszukiwaniu dalszych atrakcji. Znaleźliśmy salon gier, coś w stylu naszego wesołego miasteczka, ale w budynku. Rzucanie piłkami do kosza, wyciągnie zabawek z maszyny i wiele innych atrakcji. Byliśmy tam i świetnie się bawiliśmy  przez ponad trzy godziny, tak szybko to minęło. Postanowiliśmy, że pora wracać do hotelu, kolacje, a wieczorem w naszej restauracji będzie dyskoteka, karaoke party, coś fajnego, ale nie w stylu polskim z disco polo, całe szczęście.
Cały ten dzień tak szybko nam minął, więc pewnie kolejne  będą mijać równie szybko. Wróciliśmy do pokoju, odświeżyliśmy się, przebraliśmy się i ruszyliśmy na dół trochę potańczyć, pośpiewać.
Wyszliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę restauracji, a tam naszym oczom ukazał się tłum ludzi, bardzo się zdziwiliśmy. Ale goście hotelu mieli pierwszeństwo przy stolikach. Usiedliśmy przy naszym i zjedliśmy kolację. Po niej ruszyliśmy potańczyć.
Muzyka, była dobra do tańczenia, pięć kawałków szybkich, jeden wolniejszy. Tańczyliśmy z Błażejem w rytm muzyki wolniejszej, obejmując się, niekiedy całując. Rozmawialiśmy, zaśmiałam się i popatrzyłam za plecy Błażeja, a w tłumie, daleko w tłumie ujrzałam znajomą mi twarz.
Nie to musi być pomyłka, przypadek, zbieg okoliczności, niemożliwe...
Może mam zwidy, tak to na pewno zwidy...
Moja usta, przestały się uśmiechać. Robiliśmy kolejne wolne kółko obejmując się, znowu obejrzałam się za plecy Błażeja, a w tłumie, daleko ta sama, znajoma twarz... Zatrzymałam się w tańcu.
-Coś nie tak kochanie? -zapytał Błażej, łapiąc mnie dłońmi za twarz
Po chwili spojrzał w miejsce, które się zapatrzyłam.
-Nie, wszystko w porządku, może pójdziemy usiąść? -zapytała
-Pewnie, jeśli tylko chcesz, chodźmy.
Siedząc przy stoliku nadal miałam widok na znajomą twarz. Wpatrywałam się w nią nadal.
-Aga, hej! Chcesz coś do picia? - zapytał, chyba po raz trzeci Błażej
Wyrwałam się z myśli i odpowiedziałam mu:
-Tak, jasne, poproszę. Jakiegoś drinka, zdaję się na Ciebie, jaki to będzie. - uśmiechnęłam się
-Dobrze, to za chwilkę wracam - wstał od stolika i ucałował mnie w czoło, po czym odszedł do baru.
A ja wróciłam myślami i oczami do twarzy budzącej we mnie rozmyślenia, wspomnienia. Nadal tam był. Kuba. On tu jest. Nie sam. Kate. To na pewno ona. Jego nowa dziewczyna, która, tak zawróciła mu w głowie, że aż zapomniał o mnie. Stali w oddali, rozmawiali razem ze znajomymi. Obejmowali się, wyglądali na na prawdę... cholera, przestań o tym myśleć Agata! Zrobił Ci coś czego Błażej na pewno by Ci nie zrobił. Zapomnij o nim i o temacie z nim, Koniec.
Nie powiem o tym Błażejowi, nie wiem jak by zareagował. Wole nie ryzykować. W tym czasie Błażej wrócił do stolika i podsunął mi drinka.
-Proszę, mam nadzieję, że trafiłem ze smakiem - uśmiechnął się Błażej
Spróbowałam, był dobry, trafił.
-Mmmmm, trafiłeś, pyszny kochanie - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Nie mogłam się już na niczym skupić.
-Jestem już trochę zmęczona idziemy na górę?
-Jasne, chodźmy.
Wstaliśmy od stolika, wzięłam swoją torebkę, drinka i ruszyliśmy do windy. Trzymając się za dłonie weszliśmy do niej.
Otworzyłam drzwi. Byłam zmęczona, bardzo. Zdjęliśmy buty i ja od razu wzięłam telefon i poszłam do łazienki, a Błażej, włączył telewizor. Cały czas trzymałam drinka w dłoni, napiłam się kilka łyków i odblokowałam telefon.
Napisałam dziewczyną sms-a:
-Był tu. Kuba. Widziałam jego szczęśliwą twarz, jego i Kate.
Wysłane, zaczęłam zmywać makijaż, przebrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki ruszając do łóżka pod kołdrę.
-Teraz ja idę się przebrać i zaraz do Ciebie przyjdę.
Zapanowała chwila ciszy.
-Aga, powiedz mi co się stało? Przed wyjściem do restauracji nie byłaś tak.... zamyślona?
-Nic się nie stało kochanie, uwierz mi, złapało mnie zmęczenie. Idź, czekam na Ciebie - przesłałam mu buziaka w powietrzu
-Ale, gdyby coś to byś mi powiedziała?
-Oczywiście, głupku!
-Dobrze, to idę, zaraz wracam - zaśmiał się Błażej
Wiem, że nie powinnam go oszukiwać, ale musiałam. Nie chce żeby się dowiedział o tym co widziałam. Przymknęłam oczy, a po chwili przyszedł Błażej
-No, nie ty już śpisz?
Wyłączył telewizor i wszedł pod kołdrę, dał mi buziaka w polik i położył się na plecach. Gdy już leżał w bezruchu otworzyłam oczy i rzuciłam się na niego z buziakami.
-Ty kłamczuszku - mówił przez śmiech Błażej i zaczął mnie łaskotać
-Nieee, przestań, to bardzo gilgocze - śmiałam się głośno
Dokuczaliśmy sobie jeszcze przez chwilę, aż po kilku minutach usnęliśmy w objęciach.


www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca



wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział 50! Dziękuję, że jesteście i motywujecie! :)

PÓŁTORA TYGODNIA PÓŹNIEJ


Domyślacie się cóż to jest za szczególny dzień 20 lipca?
To będą piękne wakacje...
Tylko ja i Błażej...
Pamiętacie może jeszcze moje urodziny? Były tak niedawno. I prezent od mojego najlepszego chłopaka na świecie? 
No dobrze z pewnością pamiętacie... tak... chodzi mi właśnie o bilety, wylot, we dwójkę do... LONDYNU!

Od samego rana pakowałam się, były to dość długie wakacje poza domem, więc potrzebowałam dużo ciuszków, a co za tym idzie dużej walizki. Mama pomagała mi przy pakowaniu.
-Pamiętaj, żeby dzwonić, codziennie! - mówiła mama
-Dobrze mamo - odpowiedziałam jej
-Wzięłaś coś cieplejszego? Sprawdzałam pogodę w Londynie i po 27 ma już nie być tak ciepło.
-Tak, wzięłam i pożyczyłam twoją łososiową narzutkę
-Ah... Przynajmniej tyle z cieplejszych ubrań, pokaż mi jeszcze te ubrania które pakujesz.
-Mamo, dam Sobie radę, nie jestem już dzieckiem, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy.
-A tego zaraz się dowiem.
Mama zaczęła przeglądać moje wszystkie rzeczy które zabieram na wyjazd leżące na łóżku.
-Raz, dwa... - liczyła mama -Tylko dwie pary długich spodni? Agata! Weź chociaż jeszcze jedną. A tyle bluzek po co Ci, trochę z nimi przesadziłaś, nie lecisz tam na miesiąc...
-Okej, mamo, dołożę parę spodni i włożę mniej bluzek.
Wtedy do pokoju weszła Hania:
-Jak tam idzie pakowanie? Pomóc Ci w czymś? A może coś Ci pożyczyć? -zapytała
-Byłabym już spakowana, gdyby nie to, że muszę kilka rzeczy odłożyć, dołożyć...eh.... - odpowiedziałam
-Mogę zobaczyć co bierzesz? 
-Jasne - odpowiedziałam Hani z uśmiechem
-Agata chciała wziąć tylko dwie pary długich spodni i bluzek chyba na miesiąc.
-Ojj spodni to rzeczywiście za mało, Aga, twoja mama ma rację, bierz więcej.


Pół godziny później:
-Dobra, sprawdźmy czy na pewno wszystko - powiedziała Hania
-Bielizna, skarpetki, koszulki, bluzki, spodenki, spodnie długie, kilka sukienek, spódnice, buty 3 pary, kosmetyki, balsamy, ładowarka, okulary, bilety, paszport, szczoteczka do zębów, szampon, odżywka, szczotka do włosów, żel pod prysznic, pilniczek, pieniądze, pasta, MP3, plastry... wszystko jest
-Też mi się tak wydaję - dodała mama
-To ile będziesz leciała? - zapytała Hania
-Dwie godziny, szybko z leci. Za 40 minut Błażej ma być po mnie i odwożą nas na lotnisko jego rodzice, więc lecę się trochę ogarnąć, wziąć prysznic. 
-Ok, to ja zniosę twoją walizkę na dół, chyba, że coś jeszcze chcesz do niej dołożyć? - pyta mama
-Nie już nic, dziękuję.

Otworzyłam szafę i z ostatnich rzeczy w szafie, których nie biorę ze sobą miałam wybrać w co się ubrać teraz. Wybrałam najwygodniejszą formę ubioru. Legginsy, czarną bluzkę na ramiączka, a na nią koszula zw wzorami w czerwone usta, do tego czarne trampki i torebka podręczna.
Wykąpałam się, zrobiłam makijaż, kucyka, wzięłam torebkę i zeszła na dół. W tym samym czasie Błażej zadzwonił dzwonkiem do drzwi, więc od razu pobiegłam mu otworzyć, a następnie rzuciłam się na niego z całusami,
-Jakie miłe powitanie - powiedziała Błażej
-Jaki miły prezent na urodziny - odpowiedziałam
-Jesteś gotowa?
-Myślę, że już wszystko mam w walizce, więc tak!
Weszliśmy do środka, Błażej przywitał się, a ja zaczęłam żegnać.
Podeszłam do mamy i z ogromnymi uściskami, żegnałyśmy się.
-Pamiętaj córciu, uważaj na siebie, dzwoń codziennie. Błażej Ty też uważaj na siebie, a trochę bardziej na nią, proszę. - powiedziała mama z uśmiechem na twarzy, a smutkiem w oczach.
-Mami, damy sobie radę, nie martw się - odpowiedziałam jej i ucałowałam ostatni raz.
Uściskałam jeszcze Hanie i Eryka, Błażej wziął moją walizkę i wsiedliśmy do auta w którym przywitałam rodziców Błażeja. Mama, Eryk i Hania, jeszcze machali nam z zza płotu. Odmachaliśmy i ruszyliśmy na lotnisko.
Po godzinie byliśmy na miejscu. Błażej pożegnał rodziców, ja również. Chcieli nas odprowadzić dalej, ale Błażej nalegał, żeby pożegnać się już tu. Tak więc ruszyliśmy na lotnisko. Na szczęście nasza odprawa była już zrobiona online, więc nie musieliśmy czekać już w tych długich kolejkach.
Zobaczyliśmy na ekranie przy wejściu, którą bramką będziemy wchodzić i  ruszyliśmy w jej kierunku. Do wylotu mamy godzinę, ale szliśmy wolnym krokiem z walizkami. Podeszliśmy do okienka okazać paszporty i weszliśmy za bramki.
Siedzieliśmy i czekaliśmy na kogoś z obsługi wyjścia z lotniska do samolotu, ludzi było coraz więcej i po chwili przyszli młodzi państwo, pani, pan i pan z ochrony. Ruszyliśmy do okazywania biletów przez wyznaczoną dróżkę niebieskimi pasami. Po kilku chwilach byliśmy już w samolocie na swoich miejscach. Idealnie trafiło, że siedziałam przy oknie, uwielbiam obserwować z zza okna co dzieje się w powietrzu. 
Lot ku mojemu zdziwieniu nie dłużył się, nie było opóźnień, a podczas jego trwania, słuchaliśmy muzyki od czasu do czasu rozmawialiśmy. Bardzo się cieszyłam na ten wylot z Błażejem. Była już godzina 18.30, zanim dojedziemy do naszego hotelu, będzie już na prawdę późno. 
Wyszliśmy z samolotu i ruszyliśmy znowu do okazywania dowodów tożsamości, po czym czekaliśmy na bagaże. 
Weszliśmy do autobusu lotniskowego zawożącego do przystanku, który znajdował się 3 ulice dalej od naszego hotelu. Już mi się podobało bycie tu. Wszystko Błażej świetnie zaplanował, nie mieliśmy żadnych kłopotów z organizacją, ani językiem, bo oboje dobrze znaliśmy angielski. 
Zameldowaliśmy się w hotelu o godzinie 20.00, gdybyśmy spóźnili się o godzinę, nasza rezerwacja byłaby już stracona, jak i pieniądze za nią. Weszliśmy do pokoju, rzuciliśmy walizki i pierwsze co po tym zrobiliśmy to położyliśmy się na łóżku. Byliśmy tacy zmęczeni.
-Pójdziemy coś zjesz na dół, a później idziemy spać co? - zapytałam
-Tak, kochanie, jestem głodny i zmęczony. Już  nie wiem co bardziej - zaśmialiśmy się i pocałowaliśmy.
Wstałam z łóżka i zaczęłam się szybko rozpakowywać, po chwili skończyłam i zaczęłam dokładnie oglądać nasz pokój i łazienkę, był bardzo ładnie i czysto. 
-Ciebie też rozpakować? -zapytałam
-Nie chce Cię tak forsować, za chwilę sam to zrobię, Aguś - odpowiedział
-Ale dla mnie to żaden problem, zrobię to za Ciebie - uśmiechnęłam się
-No dobrze to ja jeszcze poleżę.
Skończyłam rozpakowywać Błażeja i ruszyłam w jego stronę przygniatając go.
Całowaliśmy się przez chwilkę.
-Cieszę się, że Cię mam, wiesz?
-Aguś, uwierz mi, że gdyby nie Ty, to nie wiem co bym ze sobą począł teraz - zaśmieliśmy się
-Byłbyś z jakąś inną dziewczyną, szczęśliwy i mówił jej to samo co teraz mi
-Na pewno nie.
-Na pewno tak.
-Nie, bo Ty jesteś tą jedyną, wyjątkową, Kocham Cię z całego mojego serca
-Ja Ciebie też, głupku! A teraz chodź coś zjeść.
Pomogłam wstać Błażejowi, wzięłam swoją torebkę i kartę od pokoju.Ruszyliśmy do windy, a nią na 6 pięter niżej do restauracji hotelowej. 
Ja zjadłam w niej sałatkę z grzankami i fetą, a Błażej kawał mięsa z frytkami i surówką, popiliśmy czerwonym winem i poszliśmy do pokoju. Tak też się zdziwiliśmy, że sprzedali nam wino, ale możliwe, że wyglądamy na dorosłych, a zresztą jesteśmy w Londynie!
Poszłam wziąć szybki prysznic w pokoju, Błażej zaraz po mnie i poszliśmy spać wtuleni w siebie. A w głowie nie mogłam się doczekać już drugiego dnia w Londynie.




Jak pisałam wcześniej, rozdział 50, specjalny już z Londynu. Jak podoba wam się pierwszy dzień w Londynie? Macie może jakieś pomysły, co wydarzy się w wakacje w Londynie? 
Już za kilka dni szkoła, ohh nie... Wam też szybko te wakacje upłynęły? Sprawdzają się słowa moich rodziców. Im jestem starsza, tym szybciej czas mi leci.... Nie obejrzę się, a za chwilę będę kończyła szkołę średnią...
Pozdrawiam :) 




www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca

www.instagram.com/aszynkiewicz

www.ask.fm/SwagOnYou20

alicjaszynkiewicz1@wp.pl

snapchat: alasialala

środa, 10 sierpnia 2016

Rozdział 49

                                      6 DNI PÓŹNIEJ

Niedziela, na 11 mamy iść na mszę do kościoła na której odbędą się chrzciny małej Oli. Po mszy jedziemy na uroczysty obiad z tej okazji do restauracji znajdującej się 30 minut od kościoła.
Wstałam z łóżka o 8.00, umyłam zęby, twarz, a następnie zeszłam na dół zjeść śniadanie z bliskimi.
-W co ubierasz się Hania? - zapytałam Hani
-Wydaję mi się, że założę sukienkę koloru szarego z białym kołnierzykiem i rękawami 3/4 a na ich końcu też białe podwinięte rękawy, a Ty? - odpowiedziała
-Hm.. myślisz, że będzie pasowała mi na tę okazję biała, rozkloszowana sukienka z czarnym kołnierzykiem z wyciętymi plecami i bokami? -zapytałam
-Jasne, czemu nie
-To ja lecę na górę się szykować idziesz ze mną?
-Oki, zaraz przyjdę, tylko pomogę posprzątać po śniadaniu.
-Dobrze, czekam.
Odeszłam od stołu i weszłam do swojego pokoju otworzyłam szafę i wyciągnęłam sukienkę, położyłam ją na łóżku. Po chwili przyszła Hania, siadłyśmy przy toaletce i zaczęłyśmy się malować. Hania zrobiła mi tylko przecudowną fryzurę, koka z warkoczem, a ja zrobiłam jej warkocza dobierańca. Włożyłyśmy sukienki i o 10.00 byłyśmy już gotowe. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a mama je otworzyła. Pewnie był to Błażej. Założyłam beżowe, wysokie buty, włożyłam do torebki chusteczki, telefon, portfel i zeszłam na dół.
Błażej wyglądał mega przystojnie. Przywitaliśmy się i musieliśmy już wyjeżdżać, aby się nie spóźnić. Kościół znajdował się 20 minut od naszego domku. Dziadkowie czekali na nas pod kościołem. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy do kościoła.
Msza trwała godzinkę, a po niej wszyscy zaproszeni goście pojechali do restauracji.
Jedzonko było super, palce lizać, trochę tańczyliśmy z Błażejem. Błażej zrobił mi też zdjęcie z małą Oleńką, była słodziutka, malutka. Nakupowałam jej dużo ciuszków w prezencie.
O godzinie 16.00 zbieraliśmy się już z restauracji to znaczy: ja, Błażej, Hania i Konrad. Mama, babcia i dziadek jeszcze zostali. Dziadkowie odwiozą mamę do domu. A my mieliśmy jeszcze plan na wspólne spędzenie czasu, mieliśmy iść do kina na nowy film. Horror, cała nasza czwórka lubi takie.
Na 18.00 był seans, film ma trwać półtorej godziny, a po nim mamy jechać na pokaz fontann, obok naszego domu.
O 17.00 wyjechaliśmy z domu do kina. Całe szczęście, że nasze bilety były już zarezerwowane i nie musimy stać w tej długiej kolejce po bilety. Kupiliśmy dwa popcorny po jednym na parę, colę. I po chwili weszliśmy na salę kinową. Podczas seansu trzymaliśmy się z Błażejem za ręce, gdy tylko się bałam odwracałam głowę w stronę Błażeja i przykładałam ją do jego ramienia ze strachu.
Ogólnie film był bardzo dobry jak na horror, przez połowę filmu bałam się straszliwie daję ocenę 8/10.
Wyszliśmy z kina i ruszyliśmy na pokaz fontann. Zaczęło się to o 20.00 i trwało 20 minut. Były wyświetlane zdjęcia, krótkie filmy w tle muzyka, fajna sprawa. Po 21.00 byłam już w domu jeszcze z Błażejem. Dopiero o 22.00 poszedł do domu. To był ciekawy dzień, chętnie bym go powtórzyła. Teraz kładę się spać, bo jestem troszeczkę zmęczona. Niedługo odpocznę na wakacjach w  Londynie to już za kilkadziesiąt dni.


Cześć czytelnicy, trochę krótki rozdział, ale 50 będzie dłuższy, bo już z wakacji z Londynu.
Chciałby ktoś z was dowiedzieć się o mnie czegoś więcej lub po prostu popisać? Jeśli tak to zgłaszajcie się, chętnie z wami popiszę i odpowiem na wasze pytania związane nie tylko z blogiem.
Pozdrawiam :)

www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca

www.instagram.com/aszynkiewicz

www.ask.fm/SwagOnYou20

alicjaszynkiewicz1@wp.pl

snapchat: alasialala

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział 48

Poniedziałek, pierwszy poniedziałek wakacji. Obudziłam się o 8.30 i byłam wyspana, co mnie zdziwiło. Nikt nie kręcił się jeszcze po domu co oznaczało, że jeszcze wszyscy śpią. Pomyślałam, że skoro jeszcze wszyscy śpią to ja wstanę i zrobię  nam wszystkim śniadanie. Wstałam z łózka, było bardzo gorącą mimo tak wczesnej pory. Założyłam krótkie dresowe spodenki koloru pudrowego różu i białą koszulkę na ramiączka. Związałam włosy w koka i zeszłam na dół. Otworzyłam lodówkę, wyciągnęłam jajka, mleko, a z szafek mąkę, olej, cukier. Zrobię dla moich bliskich przepyszne placki z owocami, zdrowo, pysznie, małokalorycznie. Pokroiłam kiwi, banany, truskawki, winogrona i brzoskwinie. W między czasie smażenia placków zadzwoniłam do Błażeja z zaproszeniem na to pyszne śniadanie. Zjawił się po 10 minutach. Placki były już wysmażone, stół nakryty, owoce pokrojone, wszystko gotowe. Poszłam budzić mamę, Eryka i Hanie. Zeszli po 5 minutach. Bardzo chwalili moje śniadanie. Po zjedzeniu posprzątałam i pozmywałam. Wymyśliliśmy dziś z Erykiem, Hanią i Błażejem, że po obiedzie pójdziemy razem na basen. Namawialiśmy mamę, ale nie chciała, bo miała jechać do dziadków. Poszliśmy z Błażejem do salonu przed telewizję, mama pojechała do dziadków, a Eryk i Hania poszli na spotkanie ze znajomymi Eryka. Włączyłam wiatrak w salonie, było tak bardzo duszno, na dodatek Błażej zaczął mi dokuczać i łaskotać. Prosiłam, żeby przestał, ale on nie reagował, więc zaczęłam dokuczać i jemu. Po kilku chwilach poszłam do kuchni nalać nam coś do picia. Okropnie mi się nudziło jak i Błażejowi. Po dłuższym czasie wrócili Eryk i Hania, więc zaczęliśmy zbierać się na basen.
-Ja będę się pakowała, wezmę nam ręczniki i resztę, a Ty idź szybko po kąpielówki dla siebie okej? -powiedziałam do Błażeja.
-Dobra, to szybko idę, zaraz będę -odpowiedział
Wyjęłam z szafy, dużą torbę sportową czarną z różowym znaczkiem marki. Włożyłam do niej 2 ręczniki, klapki,czepek i oczywiście strój kąpielowy. Wzięłam różowo-czarny. Błażej już wrócił, więc mogliśmy ruszać. Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Basen znajdował się pół godziny jazdy samochodem od nas.
Przebrani już weszliśmy do wody. Basen ten był spory, ale widziałam większe, pora była zbyt wczesna, bo było naprawdę mało ludzi, tym lepiej dla nas. Chłopaki poszli pływać na największy basen, a ja razem z Hanią poszłyśmy  do Jacuzzi. Byliśmy na basenie półtorej godziny, a później poszliśmy na jedzenie. Tym razem było to sushi. Pycha śniadanie, pycha obiad, palce lizać!
Ah.. zapomniałam wcześniej napisać... Będę miała w niedziele kolejną uroczystość, mojej cioci córka urodziła córeczkę, więc idziemy na chrzciny, a później na uroczysty obiad z tej okazji. Ja i Eryk oczywiście idziemy z partnerami, mama i dziadkowie.
Po sushi pojechaliśmy do domu, mamy jeszcze nie było, pewnie wróci późnym wieczorem. Podczas powrotu do domu ustaliliśmy z Błażejem, że pójdziemy z Zuzą, Martą, chłopakami na boisko. Chłopaki pograją w piłkę, a my posiedzimy w cieniu i pokibicujemy.
W domu rozpakowałam i rozwiesiłam na suszarkę ręczniki, kąpielówki. Wzięłam słomkową torbę i włożyłam do niej, telefon, portfel, wodę i kilka owoców. Wyszliśmy po chwili z domu i byliśmy na boisku po 20 minutach. Wszyscy już byli, a chłopaki zaczęli się rozgrzewać przed meczem. Przywitaliśmy wszystkich, ja poszłam pod drzewo do dziewczyn, a Błażej zdjął koszulkę, wzięłam ją od niego i dołączył do chłopaków. Przed meczem dałam mu buziaka na szczęście.
O 19.30. zbieraliśmy się do domów, pożegnałam dziewczyny, chłopaków i Błażeja, bo miał blisko do domu to po co miał mnie odprowadzać.
Byłam bardzo zmęczona tym dniem, więc weszłam do domu, wzięłam prysznic i poszłam spać.



Hejka czytelnicy! :) Jak rozdział? Jak zaczynacie wakacje? Wyjazdy za granice? Może jakieś obozy? Gdzie byście nie byli, życzę wam miłych, udanych wakacji i mam nadzieję, że mimo przerwy od szkoły, nadal będziecie wpadać na bloga :) Jest przerwa, a więc będę starała się dodawać rozdziały częściej :)


www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca

www.instagram.com/aszynkiewicz

www.ask.fm/SwagOnYou20

alicjaszynkiewicz1@wp.pl

snapchat: alasialala

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 47

Po wczorajszej imprezie jak myślałam leczyłam kaca. Błażej pewnie też. Oczywiście mamie powiedziałam, że wypiłam tylko jednego drinka. Prawda była zupełnie inna, ale csiiii...
Wstałam o 9.30 już trzeźwa, ale okropnie mnie suszyło. Zeszłam na dół do kuchni, otworzyłam lodówkę i nalałam soku do szklanki, po czym go wypiłam. Mama gdzieś poszła, może do sąsiadki. Zrobiłam sobie śniadanie musli z jogurtem naturalnym. Następnie wzięłam prysznic. Mama już wróciła i pytała jak było. Opowiedziałam jej i poszłam na kanapę przed telewizor. Włączyłam jakiś film, nawet nie wiem o czym był, bo znowu przysnęłam. Obudziłam się po godzinie, to znaczy obudziła mnie mama z informacją, że dzwonił mój telefon. Przyjęłam to do wiadomości, ale wstałam po niego, po dłuższej chwili. Oddzwoniłam.
-Hejka Marta, dzwoniłaś?
-Hej, tak idziemy dziś ja, Zuza i chłopaki do kina, przyłączycie się z Błażejem? -zapytałam
-Oj, dzięki, ale jakoś nie mam ochoty, wczoraj byliśmy na imprezie u Sebastiana, kolegi Błażeja i jestem taka zmęczona. Innym razem kochana.
-Dobrze się bawiłaś przynajmniej?
-Tak, oczywiście, było fantastycznie, wszystko wam opowiem jak się spotkamy. A słyszałam też, że Konrad przyjeżdża w moją mieścinie, a dawno go nie widziałam to może z nim się spotkam.
-Okej, nie ma problemu. Do usłyszenia. Paa.
Rozłączyłam się i wyszukałam w kontaktach Konrada.
-Tak? - powiedział po odebraniu
-Hejka kolego, coś dawno się nie odzywałeś, żyjesz? Dobre newsy mnie doszły przyjechałeś w odwiedziny do naszego miasta? -zapytałam
-Cześć Aguś, no jakoś tak wyszło, że było za mało czasu na rozmowę. Tak jestem i powiem Ci szczerze, że miałem właśnie dziś w związku z tym do Ciebie dzwonić, ale Ty zawsze jesteś szybsza. To o której się widzimy i kiedy?
-Jak dla mnie nawet teraz.
-Jestem, aktualnie u babci to posiedzę i niej jeszcze chwilkę i zaraz u Ciebie będę.
-Super, to czekam. Buziak. Pa.
Odłożyłam telefon i podeszłam do szafy. Na dziś wybrałam, krótkie, dresowe spodnie koloru łososiowego i biały T- shirt z podobnym odcieniem koloru spodenek, napisem. Do tego trampki, białe. Zrobiłam kitkę z włosów, leciutki makijaż. Włożyłam do kieszeni telefon, klucze i portfel. Te kieszenie były na prawdę duże, ale i portfel mały. Więc wszystko zmieściło się bez problemu. Powiedziałam mamie, że Konrad przyjechał i że się z nim spotkam. Ucieszyła się. Po 30 minutach nastało pukanie do drzwi. Ja byłam na górze, więc mama otworzyła.
-Dzień Dobry, pani - powiedział na wejściu Konrad
-Witaj Konrad, jak Cię tu dawno nie było, wejdź, proszę.
Uściskała go i weszli do salonu w tym czasie je schodziłam po schodach.
-Konrad, przystojniaku, Cześć! - krzyknęłam i rzuciliśmy się sobie w uściski.
-Jak ja Cię dawno nie widziałem, co u Ciebie?
-Chodź usiądźmy na chwilę - zaprosiłam go na kanapę
Mama bardzo dużo rozmawiała z Konradem. W czasie naszej rozmowy z pokoju wyszli Eryk i Hani. Przywitali się z Konradem.
-A to już nie jesteś z Błażejem? -zapytała Hani ze zdziwioną miną
Wszyscy zaśmialiśmy się. Podeszłam do niej i objęłam ją w pasie mówiąc:
-Małe nieporozumienie to mój przyjaciel, a ja nadal jestem z Błażejem.
-Przepraszam, ale palnęłam
-Nic się nie stało - pocieszyłam ją z uśmiechem
Siedliśmy wszyscy i rozmawialiśmy. Konrad oznajmił, że niedługo wylatuje do Włoch na wakcje klasowe. Super sprawa, jeszcze ze znajomymi na prawdę bomba, oczywiście też z nauczycielami. Po pół godzinnej pogawędce, poszliśmy na spacer na fontanny niedaleko mojego domu. Rozmawialiśmy ze sobą jak gdybyśmy nie rozmawiali przez rok. A wiecie co jest najlepsze? Że po tak długiej rozłące nasze stosunki są nadal takie same. Ciągle kochamy się jak rodzeństwo. Mamy tyle sobie do powiedzenia. Poszliśmy na gofry, jedząc je na ławce w parku, zauważyłam Igę... Na pewno nie obejdzie się bez jakiejś spiy. Jak pomyślałam tak było.
-Cześć Aga, co u Ciebie - zapytałam ze swoim perfidnym uśmieszkiem
-Co nagle Cię to obchodzi, wiesz Iga nie chce z Tobą rozmawiać idź gdzie miałaś iść, tylko nie psuj mi humoru - odpowiedziałam
-Oczywiście pójdę, ale tylko wtedy, gdy przedstawisz mnie ze swoim kolegą? Chyba, że to nowy chłopak?
-To mój przyjaciel Konrad. Konrad to Iga
-Ta Iga? - zapytał Konrad
Tak... dużo mu o niej mówiłam, same złe rzeczy, a on i tak był w nią wpatrzony jak w obrazek.
-Miło mi Cię poznać, Konrad.
-Mnie również Iga. Chyba nie jesteś stąd?
-Stąd, ale jakiś czas temu przeprowadziłem się i przyjeżdżam tu tylko w odwiedziny do babci i oczywiście Agi.
-Miło. Może skoczymy razem gdzieś?
Na długo u nas zostajesz?
-Do jutra, bardzo chętnie. To może jutro po południu? - zaproponował Konrad
-Super, mi pasuje. Podaj swój numer to zadzwonię i się umówimy gdzie.
Konrad podał jej numer i w końcu odeszła.
-Nie wyjadę się na taką, jak mi opowiadałaś - powiedział Konrad
-Bo myli Ci oczy, taka słodziutka, niewinna.
-Jesteś zazdrosna? - zaśmiał się
-O nią? W życiu, po prostu za dobrze ją znam i mówię Ci ona nie jest dla Ciebie, nie umawiaj się z nią.
-Dlaczego, może będzie miło.
-A rób jak chcesz, ale ie chce, żebyś spotykasz się z moim wrogiem.
-Oj przestań, zobaczymy po spotkaniu.
To naprawdę przykre, że mój przyjaciel, chce spotkać się z moim jedynym wrogiem. Ale co zrobię. Po 18.00 Konrad odprowadził mnie do domu i jeszcze godzinę siedzieliśmy u mnie, pochłonięci rozmową. Podczas niej, zadzwonił do mnie Błażej
-Hej kochanie, idziemy na nocny spacer na pokaz fontann? - zapytał
-Oczywiście możemy tylko za pół godziny jakoś bądź u mnie okej?
-Super to się widzimy, pa, kocham.
Konrad słyszał rozmowę i po kilku minutach powiedział, że już pójdzie, Mocno się uściskaliśmy. Stojąc tak przed furtką, przeszedł już Błażej. Chłopaki przywitali się i ja z Błażejem również pocałowaliśmy się. Chwilę chłopaki pogadali uściskaliśmy się znowu z Konradem i poszliśmy w stronę domu, a Konrad do siebie. Zanim weszliśmy do domu Błażej objął mnie i pocałował mnie w czoło, nos, poliki, brodę i na końcu w usta. Delikatnie muskał moje wargi, a w między czasie wziął mnie na ręce.
-Stęskniłem się
-Kochanie nie widzieliśmy się tylko połowę dnia
-Aż połowę dnia!
-No dobrze, aż połowę dnia! Chodźmy na huśtawkę do ogrodu.
Cały czas byłam na biodrach Błażeja, nogami objęłam go w pasie i tak też siedzieliśmy na dużej huśtawce w ogrodzie.
-Byliśmy dziś w parku z Konradem i spotkaliśmy Igę. Była tak zafascynowana Konradem. Nawet się umówili na jutro. Ah.. nie chce, żeby mój przyjaciel, umawiał się z moim wrogiem
-Ale wiesz on jest prawie dorosły, to jego życie i jego błędy. Niedługo się na niej pozna, zobaczysz
-Oby, a ty jak spędziłeś dzień?
-Na kacu! - zaśmialiśmy się - Byłem na zakupach z rodzicami, trochę kosiłem trawę. W zasadzie nudy. Dopiero teraz coś się dzieje. O 20.00 jest pokaz fontann. Mamy... pół godziny.
Spojrzał na zegarek, a następnie zaczęliśmy się całować. Siedzieliśmy tak całując się, przytulając przez 20 minut. Później wyruszyliśmy na pokaz. Błażej niósł mnie na plecach, a podczas pokazu siedziałam na jego barkach w celu lepszej widoczności. Byłam niska on wysoki, układ idealny. Dziwiłam mu się, że ma tyle siły do noszenia mnie. Ale jak mówił ' jesteś lekka jest piórko'. Pokaz trwał niecałe 15 minut, później chwile siedzieliśmy na ławce. Nie śpieszyło nam się, bo od parku do mnie do domu było 8/9 minut drogi. Siedzieliśmy wtuleni w siebie rozmawiając. Po kilku chwilach Błażej odprowadził mnie do domu, a następnie poszłam się wykąpać i spać po tym pełnym atrakcji dniu.


Witajcie czytelnicy, po długiej przerwie. Niedługo zaczną się wakacje, więc i pewnie będą częściej rozdziały. Czekacie?
Pozdrawiam do usłyszenia :)
PS: a jeśli nie chcesz sprawdzać nowych rozdziałów na stronce bloga, daj 'Lubie to' na fanpage bloga-opowiadania. Od razu zostaniecie poinformowani o nowym rozdziale i przy poście link do rozdziału!

www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca

www.instagram.com/aszynkiewicz

www.ask.fm/SwagOnYou20

alicjaszynkiewicz1@wp.pl

snapchat: alasialala

czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 46

Z lekkiego już snu obudził mnie telefon. Sięgnęłam ręką na stolik obok łóżka i odebrałam, nie patrząc kto dzwoni.
-Halo? - powiedziałam zaspanym, zachrypniętym głosem
-Cześć Aguś, obudziłem Cię - przywitał się Błażej i zapytał
-Hej kochanie, można tak powiedzieć a która jest godzina?
-Za 5 minut 9.00
-Ohh to dobrze, że zadzwoniłeś, bo powinnam już wstawać - rzekłam
-Jestem twoim osobistym budzikiem, mam nadzieje, że to przynajmniej ja ci się śniłem -zaśmiał się
-A jak by inaczej, przecudowny sen misiu - również się zaśmiałam A masz jakiś powód, że dzwonisz tak wcześnie, czy nie?
-Oczywiście chciałem Cię usłyszeć z samego rana, a oprócz tego mam dla Ciebie propozycję
-Zamieniam się w słuch - odpowiedziałam
-Dostaliśmy zaproszenie na osiemnastkę do mojego kolegi Seby, zechciałabyś ze mną pójść?
-Jaki zaszczyt kochanie, a kiedy i o której?
-Dzisiaj na 19.00, idziemy?
-Możemy iść, nawet bardzo chętnie, bo nie chce mi się siedzieć w domu i zamulać z takim jednym chłopakiem - zaśmiałam się
-No popatrz, ja mam podobnie, też nie chciałem siedzieć w domu z taką jedną nudziarą - zaśmiał się trochę głośniej niż ja
-To na którą mam być gotowa? - zapytałam
-Może 18.30 będę u ciebie? Pasuje? Zdążysz?
-Dam radę, ja bym nie dała?!
-To super, jesteśmy umówieni. A co robisz przed i krótko po południu?
-A wiesz nic szczególnego, jedziemy do Babci i Dziadka. O! Może pojedziesz z nami? Dziadkowie bardzo chcieli by Cię poznać..
-Nie chce się narzucać, zostanę w domu, coś porobię - odpowiedział Błażej
-Noo nie wygłupiaj się, pojedziesz z nami, dziadkowie się ucieszą, Hania Eryka też jedzie
-Dobra, to za ile mam być u ciebie?
-Możesz być nawet teraz
-To będę za pół godziny
-Dobrze czekamy, Buziaki
Odłożyłam telefon, wstałam z łóżka i zeszłam do kuchni, gdzie siedzieli już w przy stole mama i Eryk. Przywitałam ich i powiedziałam, że Błażej razem z nami pojedzie do dziadków i że idziemy razem na osiemnastkę do jego kolegi. Po 10 minutach do kuchni wbiegła też Hania, była na porannym bieganiu. Szkoda, że mi o tym nie powiedziała to bym chętnie z nią pobiegała, Po śniadaniu zadzwonił dzwonek do drzwi, był to Błażej.
-Hej kochanie, wchodź - pocałowaliśmy się na przywitanie i wszedł do środka
Przywitał wszystkich i zaczęliśmy zbierać się do samochodu. Po godzinie byliśmy na miejscu.
-Witaj babciu - przywitałam się i mocno ją uściskałam tak jak dziadka
Dziadkowie zaprosili nas do ogrodu, gdzie siedliśmy wszyscy przy stole, a na nim były rozłożone talerze, sztućce i ciasta.
Dom dziadków był całkiem duży, był piętrowy jak nasz. Wcześniej, nim został wybudowany nasz dom, mieszkaliśmy z babcią i dziadkiem właśnie  w tym domu. Znajdował się tu również przepiękny ogród i oczko wodne. Babcia lubiła zajmować się ogrodem. My siedzieliśmy pod altanką i zajadaliśmy się ciastami, własnych wyrobów babci.
Błażej spodobał się dziadom i dużo rozmawiali. Nadeszła pora obiadu. Niebo w gębie, kluski leniwe z sałatką owocową to co tygryski lubią najbardziej. Idealnie jedzenie na upalne dni taki jak ten. Po obiedzie postanowiliśmy przejść się na spacer z Błażejem. Spacer trwał długo bo aż godzinę, nim wróciliśmy, musieliśmy się już zbierać na autobus, abym mogła zdążyć się wyszykować na osiemnastkę. Pożegnaliśmy z Błażejem babcie i dziadka. Mama, Eryk i Hani zostali jeszcze, bo nigdzie im się nie spieszyło. Przystanek znajdował się 15 minut marszu od domu dziadków. Autobus przyjechał ze spóźnieniem 10 minutowym. Całe szczęście nie musieliśmy się przesiadać do kilku autobusów tylko jednym do celu. Jechaliśmy 1,5 godziny. Na przystanku przed moim wysiadł Błażej a ja zaraz po nim. Weszłam do domu. Napiłam się soku i poszłam wziąć prysznic. Nabalsamowałam ciało, wysuszyłam włosy. Wzięłam się za makijaż, ponieważ już wiedziałam jaką sukienkę założę, więc wiedziałam jaki makijaż do niej dopasować. Makijaż był wieczorowy z odcieniami szarego, czarnego, brązowego i białego. Umalowana otworzyłam szafę i wyjęłam sukienkę na tę okazje. Sukienka gorsetowa, tulowa. Gorset od piersi do pasa w kolorze czerni, a reszta w tulu od pasa do kolan koloru cappuccino. Buty które miałam na zakończeniu roku szkolnego czyli czarne na obcasie, zapinane na pasek na kostce. Czarna torebka, kopertówka. Włosy spięłam w koka połączonego z warkoczem po jednej stronie. Była godzina 18.20. Błażej za chwilkę powinien się pojawić, odwozi nas jego tata.
Przyjechał punktualnie, punktualność to jego zaleta. Zadzwonił do drzwi.
-Wejdź proszę - krzyknęłam i usłyszałam zamykające się za nim drzwi.
-Gdzie jesteś? -zapytał
-Na górze, już schodzę - odpowiedziałam
Po minucie poprawki zeszłam po schodach na dół, Błażej był odwrócony tyłem do schodów. Zeszłam cicho i zakryłam mu oczy dłońmi. On odwrócił się, a ja dałam mu całusa. Zabrałam ręce z jego oczu, a on popatrzył na mnie z oczami jak złotówki.
-Źle wyglądam, że aż Cię zamurowało? -zapytałam ze śmiechem
-Co ty przecudnie, będziesz na tej osiemnastce, najpiękniejszą dziewczyną
-Dziękuję kochanie, ty też wyglądasz bombowo, jak James Bond.
Pocałowaliśmy się i wyszliśmy z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Po pół godzinki byliśmy na miejscu. Osiemnasta ta odbywała się w restauracji, dostojnej restauracji. Było już dużo osób. Postanowiliśmy najpierw przywitać solenizanta i wręczyć mu prezenty. Ja przygotowałam mu pudełko z kosmetykami dla mężczyzn i dodałam koszulę, a Błażej kupił mu wódkę, kartkę urodzinową a w niej złożyłam się z nim na jazdę Ferrari po torze wyścigowym. Błażej kupił to wcześniej, a ja oddałam mu swoją połowę za ten dość kosztowny prezent. Wszystko ładnie zapakowałam do pudełka i wręczyliśmy Sebastianowi. Nie znałam go wcześniej, ale jest z niego naprawdę fajny chłopak. Dziękował za prezent, porozmawialiśmy chwilę i musiał lecieć do reszty gości. Siedliśmy razem z Błażejem przy stoliku gdzie były nasz miejsca. Podano pierwsze danie, już po nim byliśmy najedzeni, tańczyliśmy, piliśmy za zdrowie Sebastiana.
O godzinie 4.00 wróciliśmy do domów taksówką. To był prześwietny dzień. Jutro będziemy się leczyć po kacu, bo za dużo wypiliśmy.


Jak wam się podoba rozdział, wolicie krótsze czy krótsze rozdziały? Spodziewacie się czegoś w życiu Agaty?
Mam wole przez cały tydzień więc napisałam wam kolejny rozdział, mam nadzieje, że wam się spodoba i będziecie oczekiwać kolejnego. Do usłyszenia i dziękuję za tak ogromną ilość wyświetleń i lików na fanpage'u. Mam nadzieje, że będzie ich coraz więcej, dzięki nim pisze kolejne rozdziały. Całuję :* i Pozdrawiam :)

www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca

www.instagram.com/aszynkiewicz

www.ask.fm/SwagOnYou20

alicjaszynkiewicz1@wp.pl

snapchat: alasialala

niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 45

                                                     [ 12 DNI PÓŹNIEJ ]



Piątek, 12 dni po moich urodzinach. Dzisiaj zakończenie roku i długo wyczekiwane wakacje...
Na godzinę 9.00 była msza w kościele z okazji zakończenia roku, a o 10.00 muszę pokazać się w szkole i tam odebrać świadectwo. 
Jest godzina 7.30 mam półtorej godziny do wyszykowania się. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół do kuchni zjeść płatki, musli,a dodatkowo do nich dokroiłam banana. Nalałam sobie szklankę soku pomarańczowego i jednym tchem go wypiłam. Po 15 minutach weszłam do łazienki, umyłam zęby, poświęciłam na makijaż 10 minut, a następnie w pokoju otworzyłam szafę i szukałam sukienki lub spódnicy na tak galową okazję. Wybrałam zwykłą czarną sukienkę, prostą z rękawami 3/4 i białym kołnierzykiem. Do niej małą, czarną torebkę i czarne szpilki z zapinanym paseczkiem na kostkach. Gdy byłam w pełni gotowa, wsiadłyśmy do samochodu i mama zawiozła mnie do kościoła. 
Msza trwała około 45 minut. Wychodząc z kościoła zadzwoniłam po mamę, aby zawiozła mnie do szkoły, gdyż od kościoła do szkoły był na prawdę ogromny kawałek drogi i jeszcze w tych szpilkach... na pewno bym nie doszła na czas.
Mam po kilku minutach zjawiła się i podwiozła mnie pod szkołę, byłam już spóźniona kilka minut. 
Błażej ma zakończenie o tej samej porze co ja więc mamy spotkać się, gdy nasze zakończenia roku dobiegną końca.
Jak to zwykle na apelach pani dyrektor rozgadała się, życzyła nam ostrożnych wakacji, mile spędzonych. Po jej wykładzie nadszedł czas na rozdawanie świadectw w klasach. Klasy rozeszły się. Nasza wychowawczyni również, życzyła nam wspaniałego odpoczynku przez te 2 miesiące. Świadectwa zostały rozdane bardzo szybko. Razem z dziewczynami wyszłyśmy ze szkoły, ja zadzwoniłam do Błażeja.
-Hejka, gdzie jesteś? Skończyło Ci się już zakończenie? - zapytałam
-Tak, już idę w stronę twojej szkoły, za jakieś 5 minut będę na miejscu. A ty gdzie jesteś? - odpowiedział
-Też właśnie skończyła i jestem z dziewczynami pod szkołą. To czekam na Ciebie, szybko przychodź.
Po 5 minutach Błażej był już ze mną, postanowiliśmy, że pójdziemy nad jeziorko, nad którym ostatnio byłam z dziewczynami i właśnie tam spotkałyśmy Igę. Podróż  nad jeziorka zajęłam na 1,5 godziny. Razem z nami pojechała Zuza, Marta z chłopakami.
W drodze na autobus zaszliśmy  do Zuzy domu, aby wziął koc. Po drodze również, weszliśmy do sklepów i kupiliśmy coś do zjedzenia na miejscu i picia.
Rozłożyliśmy koc, był on duży, więc spokojnie się na nim zmieściliśmy. Gdy szliśmy nad jeziorko, zdjęłam buty, bo już w nich nie wyrabiałam. Maciek w sklepie kupił nam piwa, a ponieważ wyglądał na dorosłego, bez problemu i bez dowodu kupił alkohol. 
Dużo się śmialiśmy, wspominaliśmy i planowaliśmy nasze całe wakacje. W pewnym momencie chłopaki zaczęli temat Kuby. Ja udawałam, że wcale tego nie słyszę i nic się nie odzywałam, dopóki nie skończą tematu. Oby tylko nie mówili czegoś przy Błażeju o mnie i o Kubie.
-Podobno Kuba ma przylecieć tu na wakacje - powiedział Maciek
-O! Dawno go nie widziałam, ciekawe co u niego - odpowiedziała Marta
-Rozmawiamy z nim często na Skype, ale to nie to samo co na żywo, co nie - powiedział Maciek
Gdy toczyła się ta rozmowa, ja szybko zagadałam Błażeja, aby nie było zbędnych pytań.
-Błażej kochanie przypomnij mi kiedy mamy wylot do Londynu? - zagadałam  go
-Z tego co pamiętam to 20 lipca, już nie mogę się doczekać a ty? - odpowiedział
-Ja tak samo, jeszcze muszę przemyśleć co ze sobą brać, będziemy tam dłuższy czas, bo powrót zaplanowany jest dopiero na 1 sierpnia tak?
-Zgadza się, tyle czasu z Tobą, czy ja wytrzymam?! -zaśmiał się Błażej
-Chyba czy ja wytrzymam z Tobą - również się zaśmiałam i pocałowaliśmy się.
Po godzinie 18.00 zaczęliśmy zbierać się do domku. Dłuższy czas czekaliśmy na autobus czy jeziorze. Po 1,5 godzinie wyszliśmy z autobusu i szliśmy każdy w stronę domów. Błażej odprowadzał mnie do domu i jeszcze spędzaliśmy wspólnie czas u mnie w domu. Mamy nie było, znowu była w pracy. Zrobiłam nam szybką kolację,czyli spaghetti. Po zjedzonej kolacji, siedzieliśmy na kanapie w salonie przed telewizorem, oglądając film. Siedząc tak, wtulona w Błażeja, nie wiem kiedy, ale usnęłam. Obudziłam się pod końcówkę filmu i Błażej niestety musiał już zbierać się do domu. Pożegnaliśmy się czule i zamknęłam za nim drzwi. 
Zmyłam makijaż w łazience, umyłam zęby przejrzałam jeszcze przez chwilkę newsy internetowe na laptopie, a po niedługiej chwili usnęłam.

Witajcie i czytajcie. Jak spodobała się wam ten rodział? Spodziewacie się jakiś wydarzeń w życiu Agaty? Jest u niej dość spokojnie, czy coś się zmieni. Jej relację z kimś się zepsują? Do uslyszenia w kolejnym rozdziale :) Wiem, że piszę je coraz rzadziej, ale muszę dzielić jakoś swoje pasje, naukę i nie koniecznnie zostaje mi dużo czasu codziennie do napisania rozdziału. Mówię sobie 'napiszę jutro, będę miała czas' i tak jest prawie codziennie. Co nie oznacza, że pisanie tegoż bloga-opowiadania nie jest moją pasją, wręcz przeciwnie uwielbiam to, ale musze dzielić tę pasję z innymi. Całuję i jeszcze raz do usłyszenia niebawem :* :) ;)

www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca

www.instagram.com/aszynkiewicz

www.ask.fm/SwagOnYou20

alicjaszynkiewicz1@wp.pl

snapchat: alasialala


środa, 2 marca 2016

Rozdział 44

[-Cicho,cicho, żeby jej teraz nie obudzić, muszę jeszcze skoczyć po zapalniczkę.
-Nie musisz ja wzięłam z kuchni, mam ją w kieszeni, wyciągnij.
-Dobra, gotowe, wchodzimy.]
(Sto, lat, sto lat, niech żyje, żyje nam, Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam. Niech żyje nam. A kto?! Agata! Wszystkiego najlepszego z okazji siedemnastych urodzin!)
Przebudziłam się od razu, gdy usłyszałam piosenkę. Mama, Marta, Zuza, Błażej i Eryk byli w moim pokoju. Mama trzymała tort. Jakie to miłe, że o mnie nie zapomnieli, gdy ja sama zapomniałam, że mam dziś urodziny.
-Dziękuję kochani tak mi miło - powiedziałam, zaskoczona
Mama podeszła jako pierwsza z życzeniami:
-Córeczko, życzę Ci wszystkiego najlepszego, dużo radości, miłości, prawdziwych przyjaciół nie muszę, bo już ich masz - popatrzyła kątem oka na dziewczyny, Błażeja i Eryka.
-Dziękuję mamusiu - odpowiedziałam i dałam jej buziaka w podziękowaniu
-I jeszcze skromny prezent dla Ciebie, proszę - dodała
-Ojej, nie trzeba było, wystarczy, że pamiętałaś o moich urodzinach i złożyłaś mi życzenia - z zaskoczeniem odparłam i od razu otworzyłam pudełeczko.
W pudełeczku był naszyjnik z trzema perełkami, był śliczny, na prawdę.
-Dziękuję mami - po raz kolejny dałam jej buziaka i uściskałam ją mocno.
-Pójdę już pokroić nam tort, zejdźcie zaraz do kuchni - powiedziała mama
Kolejny podszedł Eryk.
-Siostrzyczko, śliczna moja życzę Ci spełnienia marzeń, szczęścia, miłość już znalazłaś, oby była na całe życie, przyjaciół też już masz, więc czego Ci więcej życzyć? Po prostu wszystkiego najlepszego pięknotko moja i też mam prezent dla Ciebie. Mówiłaś mi kiedyś , że chciałabyś coś takiego dostać, więc proszę.
Ten prezent, był również w pudełku, ale większym. Otworzyłam je, a w środku był zestaw legginsów i stanika sportowego do ćwiczeń, jak dla mnie do biegania. Marzyłam o tym zestawie a do niego była dołączona opaska magnetyczna, chciałam sobie ją kupić już dawno, ale zapominałam.
-Dziękuję braciszku, uwielbiam Cię - przytuliłam go mocno i dałam buziaka
Następne podeszły dziewczyny.
-Naszą śliczna królowo, życzymy Ci dużo dobrych ocen, mało kłótni z Igą, dużo miłości z Błażejem, spełnienia wszystkich marzeń o których wiemy, szczęścia, zero zmartwień. Po prostu wszystkiego najlepszego! Proszę to dla Ciebie od naszej dwójki. Zobacz są trzy pudełeczka, jedno jest dla Ciebie a te dla nas. To jest twoje, proszę otwórz.
Otworzyłam pudełeczko, a w nim była bransoletka na sznureczku koloru czarnego z zawieszką w kształcie korony, a na niej wyrzeźbiony  napis 'nierozłączne; A, M & Z'
-Jaka śliczną, dziewczyny dziękuję kocham was - przytuliłyśmy się
-My mamy takie same, tylko inne kolory sznureczków - powiedziała Marta
-Są naprawdę śliczne, jeszcze raz wam dziękuję.
-Lecimy do kuchni na tort, a was zostawiamy samych- powiedziała Zuza z radością w głosie
Dziewczyny wyszły, a Błażej podszedł do mojego łóżka. Odkryłam się z pod kołdry i wstałam.
-Miałeś wrócić po południu - powiedziałam
-Powiedziałem tak, żebyś myślała, ze zapomniałem o twoich urodzinach, ale z tego co słyszałem sama o nich zapomniałaś - odpowiedział Błażej
-Zgadza się, ale dobrze, że wy nie zapomnieliście, taki mi miło.
Błażej złapał mnie za ręce.
-Księżniczko, życzę Ci dużo radości z życia, cierpliwości do mnie, aby układało nam się jak najlepiej, bez kłótni, spin. Samych dobrych ocen na świadectwie, czerwonego paska. Żebyś w ogóle się nie zmieniała, bo jesteś idealna, jesteś miłością mojego życia, kocham Cię za wszystkie twoje zalety, ale nie niewielkie wady. Nie zawsze się ze sobą zgadzamy, ale tak to już jest z różnością charakterów. Życzę Ci po prostu wszystkiego co najlepsze, abyśmy te wakacje spędzili razem, dlatego w związku z tym jest mój prezent dla Ciebie proszę.
-Co to jest? - powiedziałam
-Otwórz, sprawdź - odpowiedział Błażej
Była to koperta, otworzyłam ją, a w niej 2 bilety na wylot do Londynu.
-Nie wierzę, jesteś kochany, najlepszy prezent na urodziny w moich życiu, łącznie z Tobą, kocham Cię bardzo, bardzo, bardzo, mocno. Ty tez jesteś dla mnie ideałem Błażej.
Wtuliłam się w Błażeja, a po chwili całowaliśmy się dłuższą chwilę. Błażej bardzo mi słodził, nigdy nie jest mi z nim nudno. Po kilkunastu minutach zeszliśmy do kuchni na tort. Dziękowałam jeszcze raz wszystkim za prezenty i pokazałam mamie, dziewczyną prezent od Błażeja, mama nie miała nic przeciwko na wylot do Londynu z Błażejem sam na sam.
Po torcie, mama zrobiłam wszystkim śniadanie, dzień zaczynał się idealnie, oby tak się skończył.
Zaplanowaliśmy przy śniadaniu, że ten dzień spędzę tylko z Błażejem, tylko we dwoje. Nikt nie miał nic przeciwko, zgodzili się ze mną w 100%. Ale na kolację wieczorem zaprosiłam ich wszystkich, mama zaproponowała, że zjemy kolację w restauracji. Byłam bardzo szczęśliwa.
-Ja poczekam, a ty idź na górę się wystroić tylko tak bardziej na luzie -powiedział Błażej
-A gdzie mnie porywasz?
-Nie mogę Ci tego powiedzieć, ale dowiesz się za niedługo.
Pobiegłam do pokoju, zaczęłam szukać ubrań na dzisiejszą okazję. Wybrałam krótkie spodenki jeansowe z wyższym stanem do nich bluzka typu crop top z krótkim rękawem w kwiaty. Do tego mała torebka koloru biało czarnego i czarne sandały. Do torebki włożyłam, portfel, telefon, kilka kosmetyków, gumy, chusteczki. Umalowałam się szybko, zrobiłam warkocza i byłam gotowa, zeszłam na dół i dziewczyn już nie było. Tylko Błażej siedział na kanapie z mamą.
-Jak ślicznie wyglądasz - powiedział Błażej
-Dziękuję kochanie - odpowiedziałam
-To już będziemy lecieć, bo się spóźnimy - powiedział
-Lećcie gołąbeczki, bawcie się świetnie i widzimy się wieczorem w restauracji "Poezja'' w centrum. Bądźcie tam na 18.00. - powiedziała mama
-Jasne, widzimy się niedługo, pa - powiedziałam
Błażej zamówił nam taksówkę i zawiązał mi apaszkę na oczy. Byłam podekscytowana, uwielbiam niespodzianki, nie mogłam się doczekać chwili, gdy ściągnę apaszkę. Błażej musiał dłuższy czas odkładać pieniądze na ten dzień, bo na pewno się wykosztuję, a wcale mi nie zależy na niespodziankach, wystarczy mi jego obecność. Na jego urodziny też się wykosztuję, bo głupio mi, gdy kupił bilety na wakacje, zapłaci za taksówkę, jeszcze zapłacił pewnie za to gdzie teraz jedziemy. Możliwe, że rodzice też mu się dołożyli. Po mniej więcej godzinie, byliśmy na miejscu, wyszliśmy z taksówki i po chwili mogłam zdjąć apaszkę. Otworzyłam oczy i byliśmy... Na wielkiej łące, a przede mną stał ogromny balon.
-Nie wierzę, Błażej, czemu się wykosztowujesz, nie musiałeś! - powiedziałam
-Nie musiałem, ale chciałem. Chodź wchodzimy - odrzekł
Była naprawdę cudownie, pan sterował balonem, a my staliśmy obok Siebie, wtuleni i dużo rozmawialiśmy. Wspominaliśmy nasze pierwsze spotkanie. Wspomniałam też mu o Idze, powiedział, że ją zna, że z początku spodobała mu się, ale po czasie dowiedział się jaka jest na prawdę. Tak jak myślałam nie musiałam się tym przejmować, co powiedziała wczoraj Iga. Po godzinie lotu, wylądowaliśmy. Wsiedliśmy w taksówkę i jechaliśmy już d restauracji na umówioną godzinę. Podczas podróży poprosiłam, aby Błażej zadzwonił do rodziców i zaprosił ich na kolację do restauracji w moim imieniu, bo dowiedziałam się, że bilety i lot balonem były w większej połowie ufundowane przez jego rodziców, chciałabym im podziękować na kolacji. Zgodzili się, będą na 18.00. To już za pół godziny. Poprawiłam makijaż w taksówce.
Weszliśmy do restauracji. Mama już była, Zuza, Marta ze swoimi połówkami też. Eryk również już był, był ze swoją... dziewczyną... Jak miło, wreszcie ją poznam. Ale nawet nie powiedział mi, że przyleciała tu, do Polski. Ciesze się, że mam tak wspaniałych przyjaciół, rodzinę, chłopaka. Niczego mi nie brakuje. Podeszliśmy do stołu, przywitałam Roberta i Maćka oraz dziewczynę Eryka, Hanie. Po chwili dotarli też rodzice Błażeja. Było tak rodzinnie, najlepsze urodziny na świecie! Dostałam jeszcze jeden tort, i pomyślałam to samo życzenie. Bawiliśmy się świetnie, wszyscy.
Po godzinie 21.00 byłam w domu z mamą. Błażej pojechał do domu z rodzicami, dziewczyny też wyszły z chłopakami do domów od razu z restauracji. Za to Eryk i Hania poszli jeszcze na wieczorny spacer. Byłam bardzo zmęczona, ale szczęśliwa. To był niezwykły dzień, nigdy go nie zapomnę. A jutro... szara rzeczywistość... monotonia. Szkoła, lekcje... Ale zawsze mam bliskich przy sobie, nawet w ten szary, nudny, monotonny dzień, zawsze mogę na nich liczyć.


Witam z powrotem po naprawdę długiej, bardzo długiej przerwie. Mam nadzieje, że nie zapomnieliście o mnie i moim blogu. Liczę na komentarze, tych pozytywnych proszę o więcej niż tych negatywnych. Długi rozdział, ale należał wam się taki :) Nadal podoba wam się mój blog? Dawajcie mi znać, chętnie poznam wasza opinię.
www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca
www.instagram.com/aszynkiewicz
www.ask.fm/SwagOnYou20
alicjaszynkiewicz1@wp.pl
snapchat: alasialala