Translate

wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział 50! Dziękuję, że jesteście i motywujecie! :)

PÓŁTORA TYGODNIA PÓŹNIEJ


Domyślacie się cóż to jest za szczególny dzień 20 lipca?
To będą piękne wakacje...
Tylko ja i Błażej...
Pamiętacie może jeszcze moje urodziny? Były tak niedawno. I prezent od mojego najlepszego chłopaka na świecie? 
No dobrze z pewnością pamiętacie... tak... chodzi mi właśnie o bilety, wylot, we dwójkę do... LONDYNU!

Od samego rana pakowałam się, były to dość długie wakacje poza domem, więc potrzebowałam dużo ciuszków, a co za tym idzie dużej walizki. Mama pomagała mi przy pakowaniu.
-Pamiętaj, żeby dzwonić, codziennie! - mówiła mama
-Dobrze mamo - odpowiedziałam jej
-Wzięłaś coś cieplejszego? Sprawdzałam pogodę w Londynie i po 27 ma już nie być tak ciepło.
-Tak, wzięłam i pożyczyłam twoją łososiową narzutkę
-Ah... Przynajmniej tyle z cieplejszych ubrań, pokaż mi jeszcze te ubrania które pakujesz.
-Mamo, dam Sobie radę, nie jestem już dzieckiem, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy.
-A tego zaraz się dowiem.
Mama zaczęła przeglądać moje wszystkie rzeczy które zabieram na wyjazd leżące na łóżku.
-Raz, dwa... - liczyła mama -Tylko dwie pary długich spodni? Agata! Weź chociaż jeszcze jedną. A tyle bluzek po co Ci, trochę z nimi przesadziłaś, nie lecisz tam na miesiąc...
-Okej, mamo, dołożę parę spodni i włożę mniej bluzek.
Wtedy do pokoju weszła Hania:
-Jak tam idzie pakowanie? Pomóc Ci w czymś? A może coś Ci pożyczyć? -zapytała
-Byłabym już spakowana, gdyby nie to, że muszę kilka rzeczy odłożyć, dołożyć...eh.... - odpowiedziałam
-Mogę zobaczyć co bierzesz? 
-Jasne - odpowiedziałam Hani z uśmiechem
-Agata chciała wziąć tylko dwie pary długich spodni i bluzek chyba na miesiąc.
-Ojj spodni to rzeczywiście za mało, Aga, twoja mama ma rację, bierz więcej.


Pół godziny później:
-Dobra, sprawdźmy czy na pewno wszystko - powiedziała Hania
-Bielizna, skarpetki, koszulki, bluzki, spodenki, spodnie długie, kilka sukienek, spódnice, buty 3 pary, kosmetyki, balsamy, ładowarka, okulary, bilety, paszport, szczoteczka do zębów, szampon, odżywka, szczotka do włosów, żel pod prysznic, pilniczek, pieniądze, pasta, MP3, plastry... wszystko jest
-Też mi się tak wydaję - dodała mama
-To ile będziesz leciała? - zapytała Hania
-Dwie godziny, szybko z leci. Za 40 minut Błażej ma być po mnie i odwożą nas na lotnisko jego rodzice, więc lecę się trochę ogarnąć, wziąć prysznic. 
-Ok, to ja zniosę twoją walizkę na dół, chyba, że coś jeszcze chcesz do niej dołożyć? - pyta mama
-Nie już nic, dziękuję.

Otworzyłam szafę i z ostatnich rzeczy w szafie, których nie biorę ze sobą miałam wybrać w co się ubrać teraz. Wybrałam najwygodniejszą formę ubioru. Legginsy, czarną bluzkę na ramiączka, a na nią koszula zw wzorami w czerwone usta, do tego czarne trampki i torebka podręczna.
Wykąpałam się, zrobiłam makijaż, kucyka, wzięłam torebkę i zeszła na dół. W tym samym czasie Błażej zadzwonił dzwonkiem do drzwi, więc od razu pobiegłam mu otworzyć, a następnie rzuciłam się na niego z całusami,
-Jakie miłe powitanie - powiedziała Błażej
-Jaki miły prezent na urodziny - odpowiedziałam
-Jesteś gotowa?
-Myślę, że już wszystko mam w walizce, więc tak!
Weszliśmy do środka, Błażej przywitał się, a ja zaczęłam żegnać.
Podeszłam do mamy i z ogromnymi uściskami, żegnałyśmy się.
-Pamiętaj córciu, uważaj na siebie, dzwoń codziennie. Błażej Ty też uważaj na siebie, a trochę bardziej na nią, proszę. - powiedziała mama z uśmiechem na twarzy, a smutkiem w oczach.
-Mami, damy sobie radę, nie martw się - odpowiedziałam jej i ucałowałam ostatni raz.
Uściskałam jeszcze Hanie i Eryka, Błażej wziął moją walizkę i wsiedliśmy do auta w którym przywitałam rodziców Błażeja. Mama, Eryk i Hania, jeszcze machali nam z zza płotu. Odmachaliśmy i ruszyliśmy na lotnisko.
Po godzinie byliśmy na miejscu. Błażej pożegnał rodziców, ja również. Chcieli nas odprowadzić dalej, ale Błażej nalegał, żeby pożegnać się już tu. Tak więc ruszyliśmy na lotnisko. Na szczęście nasza odprawa była już zrobiona online, więc nie musieliśmy czekać już w tych długich kolejkach.
Zobaczyliśmy na ekranie przy wejściu, którą bramką będziemy wchodzić i  ruszyliśmy w jej kierunku. Do wylotu mamy godzinę, ale szliśmy wolnym krokiem z walizkami. Podeszliśmy do okienka okazać paszporty i weszliśmy za bramki.
Siedzieliśmy i czekaliśmy na kogoś z obsługi wyjścia z lotniska do samolotu, ludzi było coraz więcej i po chwili przyszli młodzi państwo, pani, pan i pan z ochrony. Ruszyliśmy do okazywania biletów przez wyznaczoną dróżkę niebieskimi pasami. Po kilku chwilach byliśmy już w samolocie na swoich miejscach. Idealnie trafiło, że siedziałam przy oknie, uwielbiam obserwować z zza okna co dzieje się w powietrzu. 
Lot ku mojemu zdziwieniu nie dłużył się, nie było opóźnień, a podczas jego trwania, słuchaliśmy muzyki od czasu do czasu rozmawialiśmy. Bardzo się cieszyłam na ten wylot z Błażejem. Była już godzina 18.30, zanim dojedziemy do naszego hotelu, będzie już na prawdę późno. 
Wyszliśmy z samolotu i ruszyliśmy znowu do okazywania dowodów tożsamości, po czym czekaliśmy na bagaże. 
Weszliśmy do autobusu lotniskowego zawożącego do przystanku, który znajdował się 3 ulice dalej od naszego hotelu. Już mi się podobało bycie tu. Wszystko Błażej świetnie zaplanował, nie mieliśmy żadnych kłopotów z organizacją, ani językiem, bo oboje dobrze znaliśmy angielski. 
Zameldowaliśmy się w hotelu o godzinie 20.00, gdybyśmy spóźnili się o godzinę, nasza rezerwacja byłaby już stracona, jak i pieniądze za nią. Weszliśmy do pokoju, rzuciliśmy walizki i pierwsze co po tym zrobiliśmy to położyliśmy się na łóżku. Byliśmy tacy zmęczeni.
-Pójdziemy coś zjesz na dół, a później idziemy spać co? - zapytałam
-Tak, kochanie, jestem głodny i zmęczony. Już  nie wiem co bardziej - zaśmialiśmy się i pocałowaliśmy.
Wstałam z łóżka i zaczęłam się szybko rozpakowywać, po chwili skończyłam i zaczęłam dokładnie oglądać nasz pokój i łazienkę, był bardzo ładnie i czysto. 
-Ciebie też rozpakować? -zapytałam
-Nie chce Cię tak forsować, za chwilę sam to zrobię, Aguś - odpowiedział
-Ale dla mnie to żaden problem, zrobię to za Ciebie - uśmiechnęłam się
-No dobrze to ja jeszcze poleżę.
Skończyłam rozpakowywać Błażeja i ruszyłam w jego stronę przygniatając go.
Całowaliśmy się przez chwilkę.
-Cieszę się, że Cię mam, wiesz?
-Aguś, uwierz mi, że gdyby nie Ty, to nie wiem co bym ze sobą począł teraz - zaśmieliśmy się
-Byłbyś z jakąś inną dziewczyną, szczęśliwy i mówił jej to samo co teraz mi
-Na pewno nie.
-Na pewno tak.
-Nie, bo Ty jesteś tą jedyną, wyjątkową, Kocham Cię z całego mojego serca
-Ja Ciebie też, głupku! A teraz chodź coś zjeść.
Pomogłam wstać Błażejowi, wzięłam swoją torebkę i kartę od pokoju.Ruszyliśmy do windy, a nią na 6 pięter niżej do restauracji hotelowej. 
Ja zjadłam w niej sałatkę z grzankami i fetą, a Błażej kawał mięsa z frytkami i surówką, popiliśmy czerwonym winem i poszliśmy do pokoju. Tak też się zdziwiliśmy, że sprzedali nam wino, ale możliwe, że wyglądamy na dorosłych, a zresztą jesteśmy w Londynie!
Poszłam wziąć szybki prysznic w pokoju, Błażej zaraz po mnie i poszliśmy spać wtuleni w siebie. A w głowie nie mogłam się doczekać już drugiego dnia w Londynie.




Jak pisałam wcześniej, rozdział 50, specjalny już z Londynu. Jak podoba wam się pierwszy dzień w Londynie? Macie może jakieś pomysły, co wydarzy się w wakacje w Londynie? 
Już za kilka dni szkoła, ohh nie... Wam też szybko te wakacje upłynęły? Sprawdzają się słowa moich rodziców. Im jestem starsza, tym szybciej czas mi leci.... Nie obejrzę się, a za chwilę będę kończyła szkołę średnią...
Pozdrawiam :) 




www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca

www.instagram.com/aszynkiewicz

www.ask.fm/SwagOnYou20

alicjaszynkiewicz1@wp.pl

snapchat: alasialala

środa, 10 sierpnia 2016

Rozdział 49

                                      6 DNI PÓŹNIEJ

Niedziela, na 11 mamy iść na mszę do kościoła na której odbędą się chrzciny małej Oli. Po mszy jedziemy na uroczysty obiad z tej okazji do restauracji znajdującej się 30 minut od kościoła.
Wstałam z łóżka o 8.00, umyłam zęby, twarz, a następnie zeszłam na dół zjeść śniadanie z bliskimi.
-W co ubierasz się Hania? - zapytałam Hani
-Wydaję mi się, że założę sukienkę koloru szarego z białym kołnierzykiem i rękawami 3/4 a na ich końcu też białe podwinięte rękawy, a Ty? - odpowiedziała
-Hm.. myślisz, że będzie pasowała mi na tę okazję biała, rozkloszowana sukienka z czarnym kołnierzykiem z wyciętymi plecami i bokami? -zapytałam
-Jasne, czemu nie
-To ja lecę na górę się szykować idziesz ze mną?
-Oki, zaraz przyjdę, tylko pomogę posprzątać po śniadaniu.
-Dobrze, czekam.
Odeszłam od stołu i weszłam do swojego pokoju otworzyłam szafę i wyciągnęłam sukienkę, położyłam ją na łóżku. Po chwili przyszła Hania, siadłyśmy przy toaletce i zaczęłyśmy się malować. Hania zrobiła mi tylko przecudowną fryzurę, koka z warkoczem, a ja zrobiłam jej warkocza dobierańca. Włożyłyśmy sukienki i o 10.00 byłyśmy już gotowe. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a mama je otworzyła. Pewnie był to Błażej. Założyłam beżowe, wysokie buty, włożyłam do torebki chusteczki, telefon, portfel i zeszłam na dół.
Błażej wyglądał mega przystojnie. Przywitaliśmy się i musieliśmy już wyjeżdżać, aby się nie spóźnić. Kościół znajdował się 20 minut od naszego domku. Dziadkowie czekali na nas pod kościołem. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy do kościoła.
Msza trwała godzinkę, a po niej wszyscy zaproszeni goście pojechali do restauracji.
Jedzonko było super, palce lizać, trochę tańczyliśmy z Błażejem. Błażej zrobił mi też zdjęcie z małą Oleńką, była słodziutka, malutka. Nakupowałam jej dużo ciuszków w prezencie.
O godzinie 16.00 zbieraliśmy się już z restauracji to znaczy: ja, Błażej, Hania i Konrad. Mama, babcia i dziadek jeszcze zostali. Dziadkowie odwiozą mamę do domu. A my mieliśmy jeszcze plan na wspólne spędzenie czasu, mieliśmy iść do kina na nowy film. Horror, cała nasza czwórka lubi takie.
Na 18.00 był seans, film ma trwać półtorej godziny, a po nim mamy jechać na pokaz fontann, obok naszego domu.
O 17.00 wyjechaliśmy z domu do kina. Całe szczęście, że nasze bilety były już zarezerwowane i nie musimy stać w tej długiej kolejce po bilety. Kupiliśmy dwa popcorny po jednym na parę, colę. I po chwili weszliśmy na salę kinową. Podczas seansu trzymaliśmy się z Błażejem za ręce, gdy tylko się bałam odwracałam głowę w stronę Błażeja i przykładałam ją do jego ramienia ze strachu.
Ogólnie film był bardzo dobry jak na horror, przez połowę filmu bałam się straszliwie daję ocenę 8/10.
Wyszliśmy z kina i ruszyliśmy na pokaz fontann. Zaczęło się to o 20.00 i trwało 20 minut. Były wyświetlane zdjęcia, krótkie filmy w tle muzyka, fajna sprawa. Po 21.00 byłam już w domu jeszcze z Błażejem. Dopiero o 22.00 poszedł do domu. To był ciekawy dzień, chętnie bym go powtórzyła. Teraz kładę się spać, bo jestem troszeczkę zmęczona. Niedługo odpocznę na wakacjach w  Londynie to już za kilkadziesiąt dni.


Cześć czytelnicy, trochę krótki rozdział, ale 50 będzie dłuższy, bo już z wakacji z Londynu.
Chciałby ktoś z was dowiedzieć się o mnie czegoś więcej lub po prostu popisać? Jeśli tak to zgłaszajcie się, chętnie z wami popiszę i odpowiem na wasze pytania związane nie tylko z blogiem.
Pozdrawiam :)

www.facebook.com/blog.opowiadanie.milosc.do.konca

www.instagram.com/aszynkiewicz

www.ask.fm/SwagOnYou20

alicjaszynkiewicz1@wp.pl

snapchat: alasialala